Witam wszystkich co byli i także tych co będą. Jak wspomniał ,,kot\'\' : i po rajdzie, który był, jak zawsze, niezwykle udany. Po pierwsze primo : ciekawie zaplanowana trasa w rejony, w których nas jeszcze nie było; po drugie primo : przepiękna, słoneczna pogoda; po trzecie primo : wspaniała, olimpijska frekwencja, doliczyłem się ,,13-stu\'\'; po czwarte primo : ... ,,dziadek\'\'. Jego obecność jest bezcenna, za resztę zapłacimy ,,plastikiem\'\'. Mobilizacja ,,dzikarzy\'\' duża : ,,dziadek\'\' (on wie), ,,daro\'\' po trzech nockach w robocie, ,,tadeusz\'\' co trzy dni świętował swoje imieniny ale na rajd stawił się w doskonałej formie (nie ma to jak dobry, polski, narodowy doping), nowy rajdowicz Darek W. prosto po nocce z pracy, ,,kot\'\' ciągle ,,pociągający\'\' i ,,prychający\'\' (nosem), o reszcie problemów reszty nie wiem. Na miejscu zbiórki, jak zwykle, ,,dziadek\'\' w doskonałej formie psychiczno-fizycznej, przejął dowodzenie i pierwotny plan ,,pawla r.\'\' przewrócił do góry nogami. Trasę, którą mieliśmy jechać z powrotem obrał jako wiodącą a z powrotem ... ,,to się zobaczy\'\' pado, i ,,się zobaczyło, oj, zobaczyło !\'\' ( w skrócie powiem, że ,,setka\'\' pękła ale kilometrów, he, he !). ,,daro\'\' przygotował okazjonalne naklejki rajdowe ,,Olsztyn-Narty\'\' (chwała mu za to !), które jednak nie przetrwały, gdyż ,,spoiwo\'\' letkie. Ruszyliśmy ciut po 8-mej. Ostro, Jarocką, pod górkę. ,,dziadek\'\' rwał jak młody ogier i nie wiadomo, kiedy (okulary mi zaparowały z wysiłku) wturlaliśmy się w leśną drożynę przy Tęczowym Lesie. Myślałem, że deko zwolni w terenie, lecz gdzie tam, i zaraz była Zazdrość (ale leśniczówka). Troszkę asfaltem, znowu pod górkę, do zjazdu na Rykowiec. Cały czas ostro, piach tryska spod kół, ,,daro\'\' mówi, że mordercze tempo. Fakt, cały czas 25-27 km/h. W Bruchwałdzie o mało byśmy nie rozjechali miejscowego pijaczka (dziwiłem się skąd on o 9.00 taki naprany, może od wczoraj albo w chałupie ma niezły zapasik ,,wisienki\'\', czy innej ,,żurawinki\'\') ale ten od ,,cyklicznego\'\' pędu sam się usunął do rowu. Trochę śmiechu i dalej do Nowej Wsi do ,,sklepowego Stefana\'\'. Tam na werandzie już obraduje ,,parlament\'\', mocno zawiany, ale, że cyklista dla nich rzecz powszednia, także zachowanie mieli ,,senatorskie\'\' (pełna pogarda dla mieszczuchów-wariatów co w niedzielę, zamiast pić od świtu trunki (in vino veritas), toć niedziela dzień święty i trza święcić, pałętają się, i to na TRZEŹWO, po wioskach i szum robią, niecny styl życia propagując ... bo zdrowy. Popasamy ,,U Stefana\'\', aż tu dzwoni przydrożny automat telefoniczny. ,,daro\'\' odbiera i anonsuje się, jako agencja towarzyska w Nowej Wsi. Ubaw po pachy. Wtem pod automat zajeżdża Toyota Celica, wysiada z niej młodzieniec, ktory usłyszawszy kwestię ,,dara\'\' , markotnieje i nerwowo oczekuje na ponowne połączenie. No, jak to panna do niego dzwoniła, to ma ... kilka dni postu przed adwentem, he, he! No dobra : odpoczeli to pojechali dalej. W Łajsie opuściliśmy naszą Warmię (Salci żadnej nie było, więc ominęła ją pewna przyjemność) i popędziliśmy na Małszewo. Trasa szybka, bo twarda, bez większych podjazdów, niezwykle malownicza a sama wieś przepięknie położona nad brzegiem jez. Małszewskiego, godna odwiedzenia. ,,tadeusz\'\' zamarzył o norweskim domku w tym rejonie, ma rację, bo miejsce niezwykle urokliwe i dzikie. Dalej już szybciutko asfaltem do Burdąga. Tam również obradował miejscowy ,,parlament\'\'. ,,Izba wyższa\'\', czyli starszyzna, na położonym na górce przystanku autobusowym a ,,izba niższa\'\', czyli młodzież, przy budowie nieopodal sklepu i alkohol kitrali w betoniarce, he, he! U młodzieży zasięgnęliśmy języka jak tam na Narty, ,,dziadek\'\' zagajał do miejscowej babci w chustce, chyba dlatego, że była ,,zroweryzowana\'\' ale nie miał szans jej dopaść, jak dała na pedał ! Dalejże na Narty. W Nartach cisza, no to do Warchał, tam podobno są jakoweś bunkry. Na miejscu się okazało, ża po nich ani śladu, miejscowe dzieciaki bawiły się w czterech pancernych i wysadziły,więc, po któtkim popasie decyzja, że jedziemy oglądać jakowyś pomnik władzy ludowej XX-wieku w Pi(z)duniu. Na miejscu się okazało, że jest to mocno poturbowany pomnik upamiętniający pomordowanie 4 funkcjonariuszy MO przez bandycki szwadron jednego z oddziałów ,,Łupaszki\'\'. 17.10.1946. w tym miejscu napatoczyły się na siebie jadące z naprzeciwka : 40 funkcjonariuszy MO i 12 ,,leśnych\'\' z szwadronu ,,Zeusa\'\'. Wywiązała się strzelanina, w której zginęło 4 milicjantów, 3 ciężko rannych, 4 lekko a ze szwadronu ,,lesnych\'\' ranny został tylko jeden, niejaki ,,Mercedes\'\'(wiadomo niemiecka robota). Po krótkiej sesji foto asfaltem do Jedwabna i dalej już ścieżką dydaktyczno-rowerową do Dłużka a następnie również asfaltem do Czarnego Pieca. Tam napotkaliśmy na swej drodze poniemiecki bunkier z ostrzegawczą tablicą : ,,Zwałka i śmiecenie zabronione pod karą administracyjną. Obiekt zabytkowy\'\'. Lekko dziwne, ale jako, że my obyczajów tutejszych niezwyczajni, woleliśmy nie wywoływać owej ,,kary administracyjnej\'\' z lasu i nikt się, ani sobie, nic nie zwalił. Gawęda i sesja foto ,,dziadka\'\' - bezcenne. Za Czarnym Piecem chwila zadumy na miejscowym zabytkowym cmentarzu i ruszamy dalej. Kierunek jez. Gim i Bałdy. W lesie, ci co gnali i ,,dziadka\'\' nie słuchali, trochę się zapodziali, ale potem szczęśliwie się spotkali i dalej już razem pojechali. W Bałdach rozłam. Część już chce do domu asfaltem z Butryn, część Traktem Biskupim do Przykopu a ,,dziadek\'\' ,,longuje rajdzik\'\', ,,wyciąga go\'\', aż miło albo chadko słuchać. Proponuje, jako, że jutro Wszystkich Świętych, odwiedzić zapomniany cmentarz w nieistniejącym już Jełguniu. Trasa przez Chaberkowo i łańsko-pańskie lasy. Entuzjazm na 8/13-tych. Najbardziej spiesząca się ,,5-tka\'\' ( kot, grześ, marcin_r, daro i tadeusz) prują nach Allenstein autobahn-em, my za ,,dziadkiem\'\' w las. I powiem krótko warto było. ,,dziadek\'\' pokazał nam to, co jeszcze nie widzieliśmy, nieraz przejeżdżając w pobliżu jez. Jełguń, a więc : zapomniany już cmentarz (ale tak nie do końca, gdyż palił się pod krzyżem znicz, ,,dziadek\'\' od razu zakrzyknął : Małyszko mnie uprzedził ale ja zapalę 2.11.) oraz spaloną w wiglię ,,Dnia Pabiedy\'\', czyli 08.05.2008. pobliską ,,rozrywkową\'\' leśniczówkę. Gawęda ,,dziadka\'\' w jej pobliżu bezcenna, szkoda tylko, że studnia pusta. Dalej lasem i asfaltem, potem znowu lasem i asfaltem dotarliśmy na miejsce zbiórki. Pętla się zamknęła. W domu byłem o 15.15, dystans ponad 102 km, średnia prędkość 19,7 km/h, maksymalna prędkość 42,2 km/h. Wrażenia z wspólnego wypadu bezcenne.